Youngtimer, czy warto?
Zakup youngtimera to świetny pomysł dla każdego fana motoryzacji. Jest to również idealny krok do nauczenia się podstaw mechaniki i zachęta do dbania o swój samochód – bo jak wiadomo stary samochód wymaga więcej troski niż nowy.
Postaram się podzielić swoimi spostrzeżeniami z posiadania samochodu, który swoje czasy młodości ma już dawno za sobą i pokazać przy tym, że zakup starego samochodu to nic kłopotliwego.
Youngtimer – a co to takiego?
Według wikipedii terminem youngtimer określa się samochody stosunkowo młode, ale już zabytkowe pojazdy utrzymane w swoim oryginalnym stylu. Określenia tego używa się również wobec samochodów, które zabytkowe jeszcze nie są, ale w niedługim czasie będą mogły nimi zostać. Portal oldtimery.com podaje, że mianem youngtimera określa się samochody wyprodukowane w latach 1981-1990. Moim zdaniem są to nieco zbyt wąskie ramy czasowe i osobiście za youngtimera uznaję również samochody produkowane do roku 2000 ale posiadające swoją własną specyfikę i nietuzinkowość.
Jestem posiadaczem Volvo 850 z 1995r. Zapewne ktoś powie, że to za młody samochód, że jest stary, a nie był stary, że to samochód wyprodukowany już w czasach „beznadziejności Volvo”. Cóż… nie w moim mniemaniu. Dlaczego zatem uznaję 850’tke jako youngtimera? Głównie za sprawą stylistyki, 850 było ostatnim modelem szwedzkiego producenta przed stylistyczną rewolucją, której pierwszym przedstawicielem był lifting 850’tki sprzedawany jako nowy model S70. Dlatego wydaje mi się, że ostatnia „cegła” Volvo, dodatkowo w cudownym kolorze Nautic Blue Pearl jak najbardziej może być nazywana youngtimerem, nawet jeżeli jest to najsłabszy w gamie silnik 2.0. Oczywiście, wersja z „R” w nazwie byłaby zdecydowanie lepszą inwestycją, bo to jeden z tych samochodów, który będzie już tylko droższy. Najważniejsze jest natomiast to, żeby samochód podobał się nam, jeżeli kupimy coś wyprodukowanego przed 2000 rokiem i powiemy, że to youngtimer – super, jeżeli dobrze czujemy się ze swoim staruszkiem to i on będzie czuł się dobrze z nami dając nam wiele frajdy z jazdy.
Jak wygląda użytkowanie takiego samochodu?
Z mojej perspektywy bezproblemowo, Volvo od momentu jego zakupu (są to już dwa lata) nie zepsuł się ani razu. Wyjątkiem są jedynie pęknięte przewody układu chłodzenia (biorąc pod uwagę ich stan mogły być niewymieniane od nowości), które postanowiły się rozpaść pięknego letniego popołudnia, nie była to jednak specjalnie poważna awaria, całość została naprawiona w mniej więcej dwie godziny, a koszty przewodów w sklepie rolniczym wyniosły mniej niż 50zł. W tym miejscu warto nadmienić, iż takie rzeczy mogą zdarzać się często, a im starszy samochód tym więcej niespodziewanych drobnych awarii może nas nawiedzić. Nie powinno to być w żaden sposób zniechęcające – co więcej jest to nawet zachęcające – posiadanie samochodu, który może sprawić nam kłopot w najmniej odpowiednim momencie sprawi, że będziemy bardziej o niego dbać.
Żaden samochód nie jest bezawaryjny, nie mówię tutaj o trzymaniu na siłę i wkładaniu ogromnych ilości pieniędzy w samochód, który więcej stoi w warsztacie niż jest użytkowany, mam tu na myśli drobne awarie związane z wiekiem, takie jak wspominane wcześniej wspominane węże, czy też inne tego typu drobnostki.
Sam swoim samochodem nie tak dawno razem z dziewczyną wybraliśmy się nad polskie morze. Trasa objazdowa, w dwie strony było to ok. 1200 kilometrów, przed wyjazdem pojawiały się pewne wątpliwości, czy samochód dojedzie? Czy nie zepsuje się w najmniej oczekiwanym momencie? Starałem się o tym nie myśleć, powtarzałem sobie „przecież wszystko co mogło się zepsuć wymieniłem przed wyjazdem”, „nie wyjechałem za granice, wszędzie się dogadam, coś załatwię”, „na wszelki wypadek 2 litry oleju w bagażniku” i wiele wiele innych. Wszystkie obawy okazały się niesłuszne, Volvo idealnie poradziło sobie w trasie, żadnej awarii, żadnych problemów, w zamian tego całą trasę pokonaliśmy bez jakiegokolwiek stresu, delektując się trasą i polskimi krajobrazami (wybraliśmy starą trasę omijającą autostrady i drogi szybkiego ruchu). Gdybym miał wybrać się w podobną trasę po raz drugi zrobiłbym to bez wahania. Ogólnie rzecz ujmując ze starymi samochodami jest tak, że im więcej go użytkujesz tym mniej może Cię zaskoczyć, z czasem po prostu przestajesz się przejmować awariami, pewnymi niedoskonałościami – taki urok, albo się to akceptuje albo nie. Gdybym miał przejmować się bez przerwy podzespołami, które mogą się zepsuć – nie wiadomo kiedy, ale kiedyś – straciłbym wówczas całą przyjemność z posiadania samochodu, który mi się podoba, i którego lubię używać na codzień.
To w końcu warto, czy nie warto?
I tak i nie, to zależy co lubisz, wybierając samochód kierowałem się jednym kryterium – musi mi się podobać. I to jest właśnie najważniejsze. Chcesz kupić stary samochód? Kupuj, jeżeli robisz to świadomie i masz świadomość wszystkich wad pojazdu, który cię interesuje to nie ma żadnych przeciwskazań, żeby go nie kupować. Samochód oprócz spełniania podstawowego zadania, czyli przewożenia nas z punktu A do B powinien również (a być może przede wszystkim) sprawiać frajdę, powodować, że z przyjemnością będziemy do niego wsiadać, i pomimo jego pewnych niedociągnieć nadal będzie się nam podobał.
Youngtimer, to dobry pomysł na zakup dla każdego fana motoryzacji i nie tylko. Zarówno na główny samochód, jak i samochód, którym będziemy wyjeżdżać na krótkie weekendowe przejażdżki. Przyjemnie jest się czasami oderwać od współczesnych pełnych elektroniki samochodów i przejechać się czasami topornym, czasami nie do końca współpracującym starszym samochodem, który pomimo swojego wieku nadal może sprawić nam wiele frajdy.
Czy zatem kupiłbym youngtimera drugi raz? – Z całą pewnością tak. To świetna przygoda, którą polecam każdemu.